czwartek, 19 kwietnia 2018

Malbork

Pod koniec lipca 2017 wybraliśmy się na mini wyprawę do Malborka. Gdzieś w sieci bądź na FB natrafiliśmy na wydarzenie - Oblężenie Malborka, jako iż historia, militaria itp to to co bardzo lubimy stwierdziliśmy - CZEMU NIE? w Malborku jeszcze nas nie było.  
Czasu do wyjazdu było niestety mało, a nasz niezawodny booking.com niestety zaproponował budżetowo nieakceptowalne ceny noclegów. Pokoik na jedną noc znaleźliśmy zatem na olx.pl - marne warunki, pokoik bez łazienki za 120 zł! Ale na jedną noc może być, zwłaszcza że innych opcji w dobrej cenie nie było. Oblężenie przyciąga masy turystów z całego świata. Udało nam się również kupić miejsca w centralnym miejscu na trybunach na Oblężenie - jeśli będziecie wybierać się na to widowisko - bilety kupujcie wcześniej. Turyści, którzy tego nie zrobili a chcieli zobaczyć widowisko zastali karteczki przy kasach "brak biletów". Wszystko rozeszło się jak świeże bułeczki. Logistyka wyjazdu była dość skomplikowana, jechały z nami nasze "cztery łapy". Nie mieliśmy zamiaru ciągać naszego psa po festynie, pokazach itp więc znaleźliśmy mu niedaleko Malborka miły hotelik - serdecznie pozdrawiamy: https://www.facebook.com/kleinewerder/ 
Po zadekowaniu w pokoju w Malborku ruszyliśmy koło południa "na miasto" spacerkiem. Po około 30 minutach dotarliśmy w okolice zamku. Piękny festyn, pokazy taneczne, pokazy sokolnictwa, stragany z pamiątkami - pysznym miodem i winem. Było co oglądać!
Około 17 załapaliśmy się na jedną z ostatnich wycieczek z przewodnikiem po zamku - koszt niecałe 40 zł/os. Zamek jest cudowny, zdecydowanie polecamy zwiedzić go z opiekunem, można dowiedzieć się bardzo dużo! Po zwiedzaniu chwilka relaksu i odpoczynku i wejście na trybuny zamkowe na wspaniałą inscenizację oblężenia Malborka.
Poniżej zdjęcia z naszej wycieczki, a tutaj macie link ze szczegółami odnośnie samego oblężenia: http://oblezenie.zamek.malbork.pl/
















czwartek, 5 kwietnia 2018

Bestia

Z dużym sentymentem po powrocie z Bułgarii wspominaliśmy wakacje. Zawsze przywozimy setki jeśli nie tysiące zdjęć, wiele z nich wywołujemy i wędrują do albumów. Tradycją już jest, że z każdego wypadu wybieramy 1 zdjęcie, najbardziej ulubione które zawiśnie w ramce i będzie nam przypominać o tych mile spędzonych chwilach.
Urlop urlopem.. "duże" wakacje się skończyły ale sezon był w pełni, więc nie można siedzieć bezczynnie w domu. Trzeba korzystać.
W następnych odsłonach pokażemy naszą mini wyprawę do Malborka oraz na Białoruś.
Bestia w drodze pozdrawia :)


piątek, 23 marca 2018

Koniec Końców..


Po zmianie opony ze sporym opóźnieniem - po 23 zajechaliśmy do Widynia. Jedyne co człowiek wtedy chce po takim dniu to spać.

Zarezerwowany mieliśmy pokoik w https://www.booking.com/hotel/bg/vival.pl.html 


Bardzo przyjemny za 22 eur ze śniadaniem.

Wyspaliśmy się, zjedliśmy, rzuciliśmy okiem na Widyń - trzeba tu wrócić, jest potencjał, zamki..
Zajrzeliśmy do Kauflandu zrobić zakupy na drogę.. Kupiliśmy zgrzewkę Kamienitzy 2.2 l za 2.45 lev, bułeczki, parówki, słodycze i ruszyliśmy dalej.



Gdyby nie zmiana koła pojechalibyśmy przez Serbię wzdłuż dunaju zobaczyć twierdzę Gołubac i Ram, ale zapas tak hałasował że zmieniliśmy trasę. 
Ale udało nam się zaliczyć  Żelazne Wrota na dunaju. Potem już droga przez Rumunię.. uwielbiam te drogi wyrwane skale.. piękne widoki.

Koło tak waliło przy 80 km/h że zajechaliśmy też do wulkanizacji.. mało to dało, ale bardzo sympatyczni ludzie.. my po polsku oni po rumuńsku i się dogadaliśmy.

Kolejny nocleg mieliśmy zaplanowany  w Tokaju.. zajechaliśmy tam wieczorem. Myć, paciorek i spać.. a Rano śniadano i po wino :Smile  na szczęście daleko nie musieliśmy szukać, zatrzymaliśmy się w https://www.booking.com/hotel/hu/bapne-v...a3.pl.html 


Jeśli kiedyś wybieracie się do Tokaju - POLECAM, nocleg 28 eur. A wina.... pyszne... TANIE! kupiliśmy tylko 6l półsłodkiego.. za 8 eur :Smile

Do Tokaju też kiedyś wrócimy, podobało nam się tu. Nie jestem fanem Węgrów, w 2014 byliśmy nad Balatonem - średnio dobrze wspominam ten wyjazd, ale w Tokaju się zadurzyłam!



Dalej była droga przez Słowację aż do domu w Polsce...
Wszystko co dobre szybko się kończy.
Zostają wspomnienia, piękne zdjęcia, pamiątki - kupiliśmy obrazek - taka tradycja, z każdych wakacji przywozimy obraz, niedługo braknie miejsca na ścianach, mamy pyszne wino, cudne miody. W Bułgarii TRZEBA! kupić miód, my kupiliśmy prosto z pasieki od Właścicielki Morski Briag, 10 lev za słoik 1kg. Miód w kawałkach.. nieoczyszczony, co za smak .. na targu też miody z pasieki za 8-9l kupiliśmy. 



Trochę świata już zjeździliśmy, ale to była jedna z najlepszych wycieczek.












Majestatyczna Devataka

Devataka.


Ogrom jaskini powala. Absolutnie. Niesamowity widok. Żadna fotka nie odda tej magii. Od razu widziałam oczami wyobraźni Krasnoludy z Władcy Pierścieni - takie oto klimaty.


Sama część dla zwiedzających jest skromna - jak na jaskinię która ma ponad 2 tys m.

Devataka jest domem dla nietoperzy - niezliczona ilość - szanujemy to i zachowujemy się cicho i grzecznie, I tak jest pięknie, i tak jesteśmy pod wrażeniem! 


Wejście tutaj kosztuje 3 lev od os. Po 18 tej Pan kasjer się zawinął - ludzie wchodzili za free, ale bez słońca promieni wysokich.. to nie to samo..


















Po 18 ruszyliśmy dalej, następny nocleg - Widyń, prawie 300 km do przejechania.


Oczywiście z przygodami, przed Montaną jajo w kole, zapas w ruch, zmiana i jedziemy dalej. Tylko że na dojazdówce to już nie to samo.





Pożegnanie z wybrzeżem.. Czas na wodospady Krushuna

Żegnamy Słoneczny Brzeg, było tu gorąco, fajnie, przyjemnie, drogawo ale ciekawie. Jedziemy w sumie do domu...zaczynamy ostatni etap podróży - powrót do Polski... ale po drodze to na co czekałam całą drogę. Moja wisienka na torcie. Planując wakacje szukałam miejsc niezwykłych, i takie znalazłam. Pierwsze z nich to wodospady Krushuna




Nasza trasa prowadzi przez Wielkie Tyrnowo - wrócimy tu jeszcze, zachodnia, centralna i północna część Bułgarii zaczynają nas ciekawić coraz bardziej.

Po kilku godzinach dojeżdżamy w końcu do tego pięknego miejsca. Są tutaj najdłuższe chyba na półwyspie bałkańskim wodospady. Turkusowa, krystalicznie czysta woda. Piękne, zielone lasy warte są tego by przejechać ponad 300 km i je zobaczyć. Jest to moje drugie ulubione miejsce w Bułgarii. Wrócę tu.


Wejście 3 lev/os, parking 2 lev.

2 szlaki.. polecam sprawdzić oba.. te 2,3 h na wędrówkę pięknymi szlakami warto poświęcić.
Widoki są rewelacyjne.












Niestety, najlepsza - najbardziej ekstremalna ścieżka jest zamknięta, zmyło ją, to z niej był najlepszy widok w dół na wodospad.. ale inne miejsca też są imponujące..


Wrócimy tu. Na pewno!


Obok parkingu jest grill bar - najadamy się do syta za 14 lev/2 os i jedziemy dalej.. Devataka czeka - kilkanaście kilometrów dalej..